Wybory za dwa dni, i co robić? Profesor Krzysztof Podemski apeluje: „Nie
oddawajmy Poznania walkowerem!” („Gazeta Wyborcza” w Poznaniu, 8 listopada
2014). Cyt.: „Nie poddawajmy się tylko samospełniającej prognozie, że nic się nie da
zmienić. Bez odrobiny naiwnej wiary, nie można odnieść sukcesu. Czasami mury
nieoczekiwanie padają. To zależy od każdego z nas”.
Lepiej późno niż wcale, bo taki
apel ogłoszony miesiąc, a jeszcze lepiej dwa temu, mógł mieć wpływ na
zachowania części inteligenckiego elektoratu, a teraz to już trochę musztarda
po obiedzie. Ręcznik leży na ringu, przygwożdżony sondażami, które choć bardzo
różne w wynikach (w jednym PO ma 38,4%, w drugim 26%..), pozwalają ogłosić, że nic
się nie zmienia. Nie zmienia się również to, że znowu komitet(y) społeczny(e) kilka
dni przed wyborami jest jakoby pod kreską. Ale jak będzie, to się dopiero okaże.
Samorząd miejski, również w Poznaniu był kilka razy poddawany walkowerem.
Walkower wielki
Wielkim walkowerem
została poddana polska samorządność gminna i miejska w 2001 r., kiedy to
złotousty obecnie w demokratycznych obietnicach SLD, wówczas rządzący,
przeprowadził w Sejmie przepis o powszechnych wyborach wójtów, burmistrzów i prezydentów
miast, od 2002 r. Niemal wszystko co w samorządach przeklinamy od lat, co I Kongres
Ruchów Miejskich zdiagnozował jako zjawiska w miastach powszechne, ma swoje praźródło
w tym fakcie, wywracającym do góry nogami całą konstrukcję refomy samorządowej.
O skutkach tego posunięcia tak mówi profesor Jerzy Stępień,
prawnik-konstytucjonalista, były prezes Trybunału Konstytucyjnego, jeden z
twóców reformy samorządowej (obok Regulskiego i Kuleszy):
„Z trudem i rozgoryczeniem
przychodzi mi postawić kropkę nad i, ogłaszając szokującą niektórych opinię, że
w tej chwili nie możemy już mówić o samorządzie gminnym w ogóle.
Zachodnioeuropejski standard cywilizacyjny fundamentu demokracji zamieniliśmy
po prostu w samodzierżawie” (w rozmowie Agaty Nowakowskiej pt. „Samorząd nam się wykoślawił” w „Gazecie Wyborczej” z 12 listopada 2014).
Cytat oddaje istotę rzeczy – przewlekła wszechwładza
wójtów, burmistrzów i prezydentów, poza kontrolą społeczną i rady gminy/miasta
stała się polskim standardem. Mówią o tym nieubłagane statystyki, o czym niżej.
Średni walkower
Ten akurat ma
charakter wyłącznie poznański, choć pewnie w innych dużych
miastach rządzonych przez nieusuwalnym prezydentów z zawodu, mających takie
sobie poparcie, jest podobnie. Chodzi mi o rytualne zawodzenia przed
kolejnymi wyborami, że w Poznaniu nic się nie może zmienić, bo Ryszard
Grobelny, prezydent odpowiedzialny inaczej, nie ma konkurencji. Pamiętam takie
zawodzenia co najmniej od trzech kadencji, głównie w wykonaniu intelektualnych
celebrytów z tutejszych uczelni, przepytywanych przez usłużnych dziennikarzy,
nazwiska znane i zapisane. Tak oto utrwalała się samospełniająca się prognoza,
przed którą ostrzega prof. Podemski.
Dziwne w tym jest,
iż nikt z zawodzących (fałszywie, bo nienajgorzej im z Odpowiedzialnym inaczej)
nie zapytał, dlaczego tak jest jak jest, a status i cenzus do tego rodzaju
pytań ich predystynuje. Rzecz w tym, że Poznań wcale nie jest wyjątkiem, jak
pisze Joanna Kusiak: „Prawie
15 procent wójtów, burmistrzów i prezydentów miast zarządza swoim terenem
nieprzerwanie od 1990 roku. Rekordzista, wójt z Czarnocina utrzymał stanowisko
od 1974 roku. Jednocześnie aż 75 procent
samorządowców jest u władzy od czasu pierwszych wyborów bezpośrednich w 2002
roku.” („Gazeta
Wyborcza” 7 listopada 2014, „Samorząd, rezerwat dinozaurów”).
Jeśli „tak jest
wszędzie”, albo prawie wszędzie, to nie ma co oszukiwać i ogłaszać co wybory, że
to doskonałość Ryszarda Odpowiedzialnego (w opozycji do miałkości konkurentów)
jest powodem, iż nie sposób, jak narazie, się go pozbyć, choćby nie wiadomo co wywinął
między wyborami. Wymagałoby trochę mniej leniwej postawy i odrobiny odwagi od
intelektualnych celebrytów poznańskich – zmierzenie się z inną możliwością: że
na przykład system „samorządowy” jakoś tak zostal przez poprawki skrojony, żeby zmiana raz namaszczonego
prezydenta, nie była realnie możliwa? Przecież tak jest prościej, jak za komuny
– jedna owczarnia i jeden... wilk.
Walkower ostatni
To pogląd-gest nie
do końca gdziekolwiek wyrażony wprost, ale szeroko obecny insynuacyjnie: temu wszystkiemu powyżej są winne ruchy miejskie,
w szczególności My-Poznaniacy, z których wyłoniło się nowe ugrupowanie. Bo
przecież gdyby tak się nie stało, gdyby
My-Poznaniacy nie poszli swoimi drogami, obalilibyśmy w Poznaniu rządy
Grobelnego z Odpowiedzialnymi i konkubiną Platfomą zw. Obywatelską w mig. Jednym
machnięciem ręki.
Czyż nie? Czy taki
ukryty, wredny, bo kuriozalnie nieprawdziwy a jednocześnie manipulacyjny przekaz
nie płynie z tego ciągłego przywoływania zdarzenia sprzed niemal dwóch lat? Manipulacyjny,
bo maskujący rzeczywiste mechanizmy rządzące samorządem miejskim pod rządami
nieusuwalnego odpowiedzialnego Ryszarda i jego kolegów po fachu w całym kraju. Taki
przekaz formułują ludzie inteligentni, wykształceni, „życzliwi” i zaangażowani
oponenci obecnego układu władzy, nadając monstrualnie rozdęte znaczenie
sytuacji przykrej, ale nie kluczowej dla szans na zmiany w Poznaniu. Być może
robią tak, by uzyskać alibi dla własnego
braku zapału do zaangażowania się do końca, wzięcia odpowiedzialności za
miasto i np. wystartowania w wyborach? Zamiast tego można sobie pomarudzić,
pogadać, miny porobić jak inżynier Mamoń...
To jest ostatni
poznański walkower, dobrych, inteligentnych poznańskich ludzi. „To nie my, to
oni, bo się rozeszli. Teraz to my już nic nie możemy, a oni są ch...”... A mogło
być tak cudnie. A że nie mogło, bo to wszystko jest inaczej zrobione?....
* * *
Tak czy owak,
wybory są za dwa dni. Jedyne co jest realnie do ugrania, i wcale nie było więcej
cztery lata temu, to zrobić szczelinę w
tym betonie, jakim jest układ władzy w Poznaniu. Żeby potem można było dalej wkuwać się, w głąb i kruszyć ten
beton, kruszyć, kruszyć. Można ewentualnie używać metafory przyczółka, albo
innej, wiadomo, o co chodzi.
Wciąż jest
możliwość zrobienia tej szczeliny.
Ale idźcie na wybory i dajcie nam
szansę, stwórzcie możliwość – nie popuścimy. Tak naprawdę to jest szansa dla nas i Was
wszystkich, dla Poznania, szansa na krok w stronę jakiejś zmiany..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz