Tytuł po części podkradłem z
Facebooka Jackowi Polewskiemu, wybacz, ale trafnie dylemat ująłeś.
Teza podstawowa jest dość banalna: wzmożenie
antyPiSowskie w narodzie poznańskim, ale i szerzej – u obywateli innych, dużych
miast – zdeterminowało wynik wyborów lokalnych.
Nie były to wybory „miejskie” tylko głównie między-partyjne, pod szyldem
ojczyźnianym albo narodowym. Stało się to, czego obawiałem się ogłaszając mój
start w wyborach – w centrum uwagi elektoratu ostatecznie znalazł się konflikt
plemienny PO.N contra PiS. Problemy naszego miasta stanowiły po prostu wehikuł,
który niósł „wojenne” emocje i przekazy. Obóz anty-PiS, czyli koalicja PO.N
znokautował przeciwników (21 mandatów w radzie miasta na 34 i prezydent
Jaśkowiak wygrywający w pierwszej turze). Jedni z drugimi czyli PO.N-PiS –
przejechali walcem mniejszych
pretendentów do władzy, wwalcowując ich w niebyt (w Poznaniu zaorany z
kretesem został komitet grobelistów J.Pucka z samym Ryszardem G., Kukizy’15
oraz mini-komitet W.Bratkowskiego) albo powodując efektowną porażkę bez skutku
śmiertelnego (Lewica).
Ruchom miejskim w Poznaniu (Koalicja PdM) udało
się nie tylko przetrwać w radzie miasta, ale zwiększyć ten udział o 100% (mamy
2 mandaty: Dorota
Bonk-Hammermester i Paweł
Sowa ), i poparcie o 8 tys. głosów, do 19,5 tysiąca. Liczyliśmy jednak na
trochę więcej, stąd intensywna ale umiarkowana radość z sukcesu. Zwłaszcza, że
niestety zabrakło w radzie Tomka Wierzbickiego,
który sam uzyskał najlepszy wynik w Koalicji, ale trochę głosów zabrakło mu w
okręgu. Obok KO nasza Koalicja to jedyny
podmiot wyborczy w Poznaniu, który zdecydowanie
poprawił swój wynik z poprzednich wyborów.
Dostaliśmy trochę mniejsze poparcie niż liczyliśmy, bo wyraźnie rozminęliśmy się w strategicznej diagnozie
przedwyborczej z nastawieniem wielu wyborców. Postawiliśmy na apartyjny charakter naszego komitetu,
dystansujący się od wojny plemiennej PO.N z PiS. Zakładaliśmy, że ludzie mają
dosyć agresji, pogardy i wkurwu jaki ten przewlekły konflikt polityczny niesie
i chcą rzeczowej debaty o pozytywnych propozycjach dla miasta. Okazało się trochę
inaczej. Lęk przed władzą PiS w mieście,
w tle groźba Polexitu, sponiewieranie Sądu Najwyższego, itd. zmotywowały
ludzi do głosowania przede wszystkim ANTY-PiS. Sprawy miasta okazały się
nie tak istotne. Nasz rzeczowy, konkretny przekaz przekonał co prawda dużo większą liczbę
wyborców niż poprzednio (o ok. 70%),
ale to nie starczyło na jeszcze więcej mandatów niż dwa, zwłaszcza przy wyraźnie wyższej frekwencji. Po prostu – dla wielu ludzi zablokowanie PiSu okazało się priorytetem,
stąd żywiołowe głosowanie hurtem na KO. I trudno tak bardzo ludziom się dziwić.
Nie miało żadnego znaczenie dzielenie włosa na czworo – co J.Jaśkowiak,
mógł a czego nie chciał zrobić, co wyczyniało PO w społecznie istotnych
sprawach, kto został a kto nie został rozliczony za ostatnią kadencję itd. JJ ze swoją drużyną wygrał plebiscyt w cuglach jako OJCIEC OPATRZNOŚCIOWY naszego miasta.
Przekaz z prawa (ale i z lewa, zwalcowanego następnie przez KO…) o „głosie zmarnowanym”, który skonsumuje
PiS, miał dużo większe znaczenie i oddziaływanie na decyzje. Ludność poznańska
słusznie była nieufna wobec sondaży dających przewagę JJ nad T.Zyskiem. Co te
sondaże są warte okazało się dobitnie w wieczór wyborczy, kiedy otrzymaliśmy 4,5 raza
gorszy wynik niż faktycznie osiągnięty, no i wcześniejsze... Plus propaganda
dominujących demo-liberalnych mediów, ustawiających przekaz o wyborach pod
zwycięstwo anty-PiSu, niekiedy na granicy dziennikarskiej rzetelności.
Prezydent Jaśkowiak przyznał, iż zaproponował naszym liderom przejście
do KO, całej grupie. Teraz z kolei niektórzy uważają, że trzeba skasować ruchy miejskie i wstąpić do partii,
bo tylko one „coś mogą”. Tyle, że nasza wspólna tożsamość nie buduje się na nienawistnej polaryzacji politycznej, na
konflikcie, tylko na Miastopoglądzie, który nas łączy ponad różnicami
ideolo-światopoglądowymi. Zatem Miastopogląd
też mamy zaorać i przyłączyć się do zimnej wojny plemiennej…!!! Wybraliśmy
inaczej i wyszliśmy na tym całkiem dobrze, choć nie aż tak dobrze, jak byśmy
chcieli. A „wspólny” start z lewicą (zjednoczoną…) okazał się niemożliwy, mimo
kilku podejść z naszej strony – z powodu różnic programowych oraz obfitego
hejtu na nas, lewicowo-odgórnego i -oddolnego.
Ruchy miejskie mają w Poznaniu
dobrą przyszłość. Koalicja PdM zjednoczonych ruchów miejskich to w coraz większym stopniu nowa generacja znakomitych dwudziesto-, trzydziesto- i
czterdziestolatków – o wielkich kompetencjach, ofiarności oraz umiejętności współdziałania
i wysokich standardach współpracy. No nie wyobrażam sobie, żebyśmy teraz mogli/chcieli
odpuścić…!! Wszystko co najważniejsze, najdonioślejsze przed nami!
Co dalej? Każde zwycięstwo niesie w sobie zapowiedź/ zarodek/ projekt
przyszłej klęski. Na skutek powszechnych postaw anty-PiS Poznań w trybie
demokratycznej decyzji ludności znalazł się pod niepodzielnymi rządami monopartyjnej władzy. Może ona robić co zechce, nie potrzebuje koalicji,
consensusu ani kompromisów. To nie jest nic szczególnie nowego dla naszego miasta,
a sytuacja zewnętrzna (zagrożenie PiSowe) temu sprzyja. Ale też wybitnie
sprzyja alienacji tej władzy, arogancji, nepotyzmowi, zadbaniu o interesy
kolegów obok, albo bardziej a nawet zamiast „dobra miasta”. Tak to działa.
Pełna władza to pełna odpowiedzialność. I potencjalnie pełna deprawacja.
PS. Doceniam niektóre
konkretne posunięcia PiS (dwukadencyjność, możliwość ograniczenia sprzedaży
alkoholu przez samorządy, 500+, limit podpisów pod inicjatywą uchwałodawczą –
500, itd.), wiele innych potępiam, ale PiS reprezentuje zdecydowanie przeciwny
mojemu światopogląd polityczny, bogoojczyźniany, autorytarny i centralistyczny konserwatyzm
sarmacki. Brrrrrrrrrrr…
Ciekawe czy wraz z rugowaniem PiS z polityki w Wielkopolsce pójdzie zrzekanie się przez szacowny elektorat PO+N świadczeń typu 500+, 300+? Założę się, że nie. A powinno. Wiem, wiem... to takie katolskie, że coś wypada, lub nie wypada. Piranie po prostu żrą jak dają. :D
OdpowiedzUsuńNIe no litości... co ma piernik do wiatraka?
OdpowiedzUsuń