poniedziałek, 8 grudnia 2014

PANIE PREZYDENCIE JAŚKOWIAK, RÓB PAN SWOJE!


 
To wezwanie jest o tyle bez sensu, że raczej nie ma podstaw wątpić, by prezydent-elekt postępował inaczej. Jest ono skierowane raczej na zewnątrz, nie tyle jako wezwanie do jakiegoś działania/postępowania, co krytyka rozmaitych form presji na Jacka Jaśkowiaka, kategorycznych żądań, pouczeń, zdecydowanych ocen itd.

„Miodowy tydzień”?

Miniony tydzień, a na pewno druga jego połowa, była bardzo wydajna jeśli chodzi o publiczną produkcję narracji odnoszących się do działań nowego prezydenta. W centrum uwagi, a jeszcze bardziej dużych namiętności, znalazły się kwestie personalne, potocznie określane jako decyzje o stołkach (a wulgarnie – o dostępie do koryta... o tyle nietrafne, że JJ zamienia zajęcie bardzo dochodowe na sporo mniej). Jak zwał tak zwał – jest to sfera wywołująca o wiele więcej zapału niż taki na przykład program wyborczy. Kto zostanie wiceJackiem – Iksiński czy Igrekowski? A czemu nie Zetowski albo Abecadlak? A może Uvałwicz? Wiceprezydentów może być maksimum czterech, więc temat wielki jak słoń, liczba możliwych kombinacji/spekulacji ogromna.

Ktoś przytomnie napisał, że prezydent-elekt nie miał nawet miodowego tygodnia spokoju (rozkoszy?) po wyborze, a cóż dopiero 90 spokojnych dni. Z jednej strony część opinii publicznej zaczęła fomułować mniej lub bardziej zdecydowane oczekiwania/żądania personalne, a z drugiej – media bardzo skutecznie upubliczniały każdą propozycję personalną, hipotetyczną, rozważaną choćby wstępnie i w małym gronie. To z kolei generowało ruch opinii i komentarzy, podejrzeń, zarzutów, pretensji itd., napędzających zwrotnie aktywność mediów. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, jakoś tak to chyba powinno działać. Trzeba mieć nadzieję, że publiczne obnażanie procesu negocjacyjnego nie oznaczało niczyjej indywidualnej krzywdy, choćby przez żywiołowe upublicznienie wrażliwych informacji osobistych. Jednak, z drugiej strony, po 16 latach polityki gabinetowej mamy do czynienia z czymś całkiem nowym, fenomenalnym, demokracją in status nascendi, o czym nie do końca wiemy, jak powinno wyglądać. Jest to na swój sposób fascynujące, łącznie z obecnością szeregu iluzji, czy złudzeń. Ale też możliwością obserwowania różnych strategii rozmaitych podmiotów usiłujących oddziaływać na wynik, czyli decyzje personalne prezydenta-elekta, kto będzie jego najbliższym współpracownikiem najwyższego szczebla. I wyobrażenia, czasem spiskowe, o tych strategiach.

„Kluczowa” kwestia wiceJacków

O ile mi wiadomo, było tylko jedno publicznie sformułowane, i przewidywalne żądanie personalne przed II turą wyborów prezydenckich: Kongres Kobiet zgłosił oczekiwanie, by jednym z wiceprezydentów była kobieta. Poza tym podstawowym oczekiwaniem było, by skończyło się urzędowanie Ryszarda Grobelnego. Organizacja bardziej sformalizowanego poparcia dla Jacka Jaśkowiaka przez komitety SLD Lewica Razem, Anny Wachowskiej-Kucharskiej i Koalicji Prawo do Miasta związana już była z wynegocjowaniem pakietu 8 punktów warunków programowych poparcia. Nadal nie było żadnych uzgodnień, deklaracji, umów czy zobowiązań personalnych. Jacek Jaśkowiak na samym początku, wchodząc w rozmowy o poparciu z przedstawicielami naszych trzech komitetów zastrzegł sobie, po kilkakroć, że nie podejmuje przed II turą wyborów żadnych zobowiązań personalnych. Nasz wspólny kredyt zaufania, ogłoszony 22 listopada br., nie miał za podstawę żadnych warunków personalnych!

Trzeba przypomnieć, że wtedy już był znany układ sił w radzie miasta. Przede wszystkim wcześniej było wiadomo, że T.Lewandowski, kandydat lewicy na prezydenta deklaruje poparcie dla każdego rywala R.Grobelnego. Podobnie, acz przy sformułowaniu pewnych warunków – Anna Wachowska-Kucharska i Maciej Wudarski. Jednak już po II turze wyborów wykreowało się po stronie najgłośniejszej części środowiska lewicy, oczekiwanie by to właśnie T.Lewandowski został jednym z wiceprezydentów. Prezydent-elekt odniósł się do tego akceptująco, ale nie było to zobowiązanie, raczej istotna i atrakcyjna możliwość. Zarówno komitet PdM jak i AW-K uznały ją za sensowną, słuszną i potrzebną.

Mikro-kredyt zaufania

Zaufania w ramach kredytu dla Jacka Jaśkowiaka starczyło na 2-3 dni. Bo mniej więcej już od minionego wtorku-środy zaczęło się rozkruszanie go. Najpierw wyższe szarże PO ogłosiły kto tu rządzi (pisałem o tym), a potem ruszył chocholi taniec. Stawało się coraz bardziej jasne, że wcześniejsze punkty widzenia, eksponujące wspólną troskę o miasto, w większości upadły – wypłynęły partykularne interesy i ambicje. O ile najpierw wspólna uwaga była skupiona na obaleniu Ryszarda 16 lat Grobelnego, potem – na warunkach programowych nowej, alternatywnej prezydentury, to ostatecznie, to co było „wspólne” przestało istnieć, a kulminacja nastąpiła wczoraj na spotkaniu w centrum Bukowska.

Stało się publiczne wiadome, że dla „góry” PO udział T.Lewandowskiego we władzach jako wiceprezydenta jest trudny do zaakceptowania, mimo przeciwnej i zdecydowanej wyjściowej postawy w tej sprawie Jacka Jaśkowiaka. Dlatego pojawiły się inne potencjalne kandydatury, w tym – w piątek – Macieja Wudarskiego, wcześniejszego kandydata na prezydenta Poznania Koalicji Prawo do Miasta. W moim przekonaniu kolportowany pogląd, że prezydent-elekt „ugiął” się przed „górą” PO nie jest trafiony. Jacek Jaśkowiak kalkuluje, i w wyniku wyszło mu, że koszt wojny na górze i na dole PO jest dla Poznania zbyt wielki. Decyduje jednoosobowo, jednoosobowo został wybrany i jednoosobowo odpowiada, w każdym sensie – moralnym, politycznym, prawnym... Konstrukcja demokratycznej władzy jednoosobowej opiera się na zawierzeniu i w konsekwencji powierzeniu na określony czas spraw publicznych wybranej osobie. Tu zawierzenia starczyło do pierwszej przeszkody. Czy ono zatem w ogóle miało miejsce?

Polskie piekło

Maciej Wudarski ani nikt z liderów naszego środowiska nie zabiegał o nominację, w żadnych kalkulacjach/kombinacjach personalnych jego osoba się nie pojawiała, jak np. Anny Wachowskiej-Kucharskiej albo Aleksandry Sołtysiak-Łuczak. Jako koalicja wyborcza nie prowadziliśmy w tej sprawie żadnej gry. Ewentualny wybór jednej, drugiej lub trzeciej osoby akceptujemy i było to oczywiste. Żądanie, z jednej strony, niezależności prezydenta-elekta od nacisków, ale tylko jeśli pochodzą od PO, a z drugiej – domaganie się podporządkowania własnym naciskom jest wewnętrznie sprzeczne. Sąd sądem ale racja musi być po naszej stronie!

Tak czy owak, wspólnota społecznego poparcia dla Nowego Otwarcia w Poznaniu legła w gruzach, Maciej Wudarski został przez część tej (byłej) wspólnoty uznany za wroga publicznego nr 1, „listek figowy” złych ludzi z PO, a nasze środowisko za piątą kolumnę, „konserwatywno-prawicowe” zaplecze pogrobowców RG, itp. bzdury... Polskiego kotła w piekle diabli nie pilnują, bo rodacy sami zadbają, żeby nikomu nie udało się wydostać. Cytat, jeden z wielu możliwych, z wypowiedzi Pani Przewodniczącej: Katarzyna Kretkowska W co Pani nie wierzy,  (...), że Maciej Wudarski wejdzie do zarządu jako ten listek figowy by legitymizować odgrzanie układu władzy PO-Grobelny, i dać temu układowi brakujący 1 głos? Ideowość to zdaje się nie jest cecha naczelna nowego wice-prezydenta, raczej ambicja własna i zarozumialstwo.. I dalej: Katarzyna Kretkowska PdM, Krzysztofie, a raczej osobista ambicja Wudarskiego używana jest instrumentalnie po to, by usankcjonować, przez tych samych co dotąd "działaczy", sojusz i trwanie dotychczasowego układu Grobelny-PO.

SLD bezpośrednio i wprost ustami T.Lewandowskiego, a wcześniej wiceprzewo rady miasta Katarzyny Kretkowskiej, publicznie przedstawił rodzaj ultimatum albo szantaż: ponieważ mamy tyle i tyle mandatów w radzie miasta (bo poparło nas – Tomka tylu i tylu wyborców), poparcie dla działań prezydenta elekta uzależniamy od stanowiska wiceprezydenta. Tomasz Lewandowski (…) Przed Jackiem ważny test. Albo konsekwentnie będzie szedł w kierunku wyznaczonym przez wyborców i zwiąże się z naszym klubem wbrew woli klubu przyjaciół Rysia. Albo podporządkuje się konserwie. Co wtedy? Proste. Będzie zdany na sojusz z ludźmi RG w radzie miasta i nie tknie nawet układu w mieście bo mu na to nie pozwolą. Proste jak budowa cepa. Tu nie ma żadnych wariantów pośrednich.

A na koniec ostatnie słowo Anny Wachowskiej-Kucharskiej, której wydawało się, że to „wiec”, w jaki przekształciło się wczorajsze spotkanie, będzie podejmował decyzje personalne. Dzięki temu wiemy, gdzie jesteśmy i kto jest kim.
Anna Wachowska-Kucharska: W podsumowaniu dyskusji. Była szansa na wspólne porządkowanie Poznania po 16-letniej działalności Ryszarda Grobelnego. Z udziałem środowisk społecznych kandydujących w wyborach i i innych, w wyborach nie biorących udziału oraz Tomasza Lewandowskiego z SLD. Szansa ta została zaprzepaszczona przez Prawo do Miasta w zamian za kilka stołków. PdM wspiera i staje się częścią tej reakcyjnej frakcji w Platformie Obywatelskiej, która żadnych zmian w mieście nie chce. Usprawiedliwiające wypowiedzi członków PdMu w sprawie oczywistej - tzn. napaści Lecha Merglera na dziennikarza Tomasza Nyczkę przypominają mi wypowiedzi Joanny Frankiewicz i Marka Sternalskiego - sączone na sesjach Rady Miasta w 2011 r - a popierające decyzje o likwidacji poznańskich szkół i przedszkoli.

Kto chce naprawdę zmieniać nasze miasto, niech robi swoje...

1 komentarz:

  1. Wypowiedzi Lewandowskiego i Wachowskiej-Kucharskiej swiadcza o tym, ze osoby te maja bol d*** i palily sie raczej do stolka niz do zmiany czegokolwiek w Poznaniu. Wudarski jest swietna decyzja: duzo robi i sie nie pieni, i stawia na dialog. Wazne, ze dostal te resorty, w ktorych ma doswiadczenie i wie jak dzialac. Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń