Artykuł w Głosie Wielkopolskim z 16 października „Rodzina poznańskiej Platformy Obywatelskiej” autorstwa Piotra Talagi wzbudza niepokój.
Stawia on wprost pytanie, czy PO w Poznaniu staje się partią władzy. Czyli nie organizacją, która ma walczyć o władzę, żeby wprowadzić w życie swój ideowy koncept urządzania świata, lecz korporacją służąca jedynie zdobywaniu, utrzymywaniu i konserwowaniu władzy jej udziałowców.
W Poznaniu realizuje się to w ten sposób, iż podstawowy miejski „aktyw” jest z PO związany na trzy sposoby: przez posadę w służbie publicznej, w instytucji, na której czele stoi wyższy działacz PO; przez swoje własne miejsce w strukturach władzy partyjnej oraz poprzez mandat w kolegialnych organach władzy (rada miasta, sejmik). Jest czego bronić! W razie konfliktu z partią jest dużo do stracenia. Ale także w przypadku, kiedy partia idzie do lamusa i traci wpływy.
Co zastanawiające, z tekstu wynika, że niby liberalna PO staje się partią etatystyczną. Już nie wolny biznes jej bazą społeczną, tylko etatowi pracownicy służby publicznej, dzięki partii. Konkurent PO do prezydenckiego stolca, R. Grobelny, także nie splamił się w życiu osobistym kontaktem z wolnym rynkiem, o którym tyle gada, kryjąc mniej lub bardziej bliskie władzy biznesy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz